ŻEBY SMAKU
NIE UTRACIĆ...
Refleksja z cyklu:
Dobrze zrozumieć chwilę obecną.
Wielki prorok Izajasz (zdjęcie poniżej: tak przedstawił go na swym fresku "Sąd Ostateczny" Michał Anioł w Kaplicy Sykstyńskiej - XVI w.), żyjący w VIII wieku przed Chrystusem (2 800 lat temu!) głosił: "...w ciszy i ufności leży wasza siła".
Albowiem tak mówi Pan Bóg, Święty Izraela:
«W nawróceniu i spokoju
jest wasze ocalenie,
w ciszy i ufności
leży wasza siła (Iz 30, 15).
Podobna intuicja wybrzmiewa dziś w duszach ludzi naszych czasów:
Sza, cicho sza czas na ciszę,
Już oddech jej coraz bliżej,
Tego naprawdę Ci brak,
Ona jedna prawdziwy ma smak,
Cisza jak ta.
Sza, cicho sza, zbliż się do niej,
Drga, ledwie drga, blady płomień,
Podejdź i zanurz się w nią,
Rryształową i czystą jej toń,
Zanurz do dna.
Ref:
Bliżej i bliżej, i bliżej, i bliżej
Masz do niej,
Ciszej i ciszej, i ciszej, i ciszej
Co dniaKończ, po co ten ciągły hałas,
Sam zdwoić go wciąż się starasz,
Tak Cię uczyli od lat,
Tylko krzykiem zdobywa się świat,
A to nie tak, nie tak!
Sza, cicho sza, czas na ciszę,
Tę, którą w swym sercu słyszysz,
Kiedyś śpiewało, jak z nut,
Teraz gładkie i zimne jak, lód,
Smutny to cud, o smutny cud!
(z piosenki: „Cisza”, z repertuaru zespołu "Budka Suflera" [SŁUCHAJ]).
Dlatego zdobądźmy się przez chwilę, pośród zgiełku zalęknionego świata, na głębszą refleksję. Warto bowiem czerpać siłę i światło nadziei z czystego, jak cisza, źródła Bożego słowa.
Wszyscy już wiemy, że objawów COVID-19 jest około mnóstwa (!) - to nie żart. Ale zdaniem ekspertów badających koronawirusa, jeden ważny symptom wysuwa się na plan pierwszy. Są nim zaburzenia węchu i smaku. Wprawdzie takie objawy mogą wystąpić również w przypadku grypy, jednak u zakażonych koronawirusem utrata węchu jest zwykle nagła. Poza tym osoby zainfekowane nie mają ani zatkanego nosa, ani kataru; większość z nich nadal może swobodnie oddychać. Ponadto stan ten utrzymuje się przez dłuższy czas.
To ściśle medyczne spostrzeżenie o węchu i smaku (zmysły te i ich funkcjonowanie są ze sobą połączone) nasuwają pewną refleksję, ważną dla życia wewnętrznego, dla naszej duchowości. Jaką?
Pan Jezus mówi:
Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój SMAK, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi (Mt 5, 13-14).
Bóg dał nam, ludziom, rozum i wolną wolę. Ale człowieka można okłamać (a najlepiej sami siebie oszukujemy!) Dlatego trzeba nam o wolność naszej woli walczyć. Trzeba demaskować i odrzucać wszystko co ją – najczęściej lękiem - ogranicza i paraliżuje. Do tej walki trzeba stanąć najpierw na najważniejszym placu naszego życia: we własnym sumieniu. Żeby iść drogą Zwycięzcy,
- trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi (por. Dz 5, 29),
- uczyć się pilnie jak być wolnym (wagary się nie opłacają!), czyli jak odróżniać autentyczne dobro od ewidentnego zła. Z tego drugiego trzeba się poprawiać (codziennie!). A w czynieniu dobra, nie dać się innym prześcignąć.
Św. Paweł właśnie takich instrukcji udzielał początkującym chrześcijanom;
W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie (Rz 12, 10).
Dlaczego to takie ważne?
Benedykt XVI, zapowiadając Rok Wiary (obchodziliśmy go od 11 października 2012 do 24 listopada 2013 r.), napisał:
Nie możemy zgodzić się na to, aby sól utraciła smak, a światło było umieszczone pod korcem (por. Mt 5, 13-16)(zob. List Apostolski „Porta Fidei”, nr 3).
Od czego więc zacząć?
By dobrze odczytać mowę tych znaków (smaku i powonienia) podobnie, jak ewangelicznych symboli: soli, światła, ziarenka gorczycy, zaczynu i innych porównań Jezusa – dowiedzmy się najpierw skąd się bierze i po co jest zapach człowieka.
Woń człowieka podlega zmianom; tak w czasie jak i miejscu. Znaczący wpływ na jego jakość ma skład chemiczny wydzielin gruczołów, woń oddechu, nastrój, stan psychiczny, jak również cały szereg elementów i zdarzeń o charakterze chwilowym, które okresowo mogą zmienić tę woń. Ogromny wpływ mają więc: spożywane pokarmy, stopień dbałości o higienę czy specyfika środowiska, w którym człowiek przebywa.
Choć podstawową funkcją zapachu w życiu człowieka jest przekazywanie różnych informacji, odbieranie sygnałów, czyli komunikacja, to na tym nie kończą się zadania powonienia.
Można zatem wyróżnić trzy elementarne typy zapachów, które kształtują ostateczną woń człowieka:
I. Zapach biologiczny (wyróżniający człowieka pośród innych istot żywych; związany ze stanem zdrowia).
II. Zapach socjalny (zależny od miejsca zamieszkania, warunków otaczającego nas środowiska, wykonywanej pracy, trybu życia, ale i od używanych środków higienicznych np. piorących i pielęgnacyjnych).
III. „Zapach indywidualnego wyboru” (tworzą go używane przez człowieka perfumy; bo w przeciwieństwie do innych wonnych kosmetyków ich zapach nie jest tylko dodatkiem do danego produktu, ale wręcz „celem samym w sobie”; wybieramy taki zapach, który nam aktualnie odpowiada).
Ponadto warto pamiętać, że producenci towarów (nie tylko kosmetyków) przescigają się jak wręcz oszukać i "nagiąć" w swoją stronę zmysły potencjalnego konsumenta. Dlatego stosuje się tzw. aromamarketing – nowy trend w marketingu, którego celem jest wpływanie na nastroje konsumentów poprzez oddziaływanie na nich celowo wybranymi kompozycjami aromatów.
Analogii w życiu duchowym, nie trzeba daleko szukać...
„ZAPACH” PIERWSZY.
Nie zapominajmy, że człowiek, mimo wszystkich swych ułomności i niedoskonałości, najbardziej ze wszystkich stworzeń przypomina o Bogu, od którego pochodzi. To powiązanie prawdy o człowieku z prawdą o Bogu każe nam patrzeć na człowieka jako na wielkie misterium, prawdziwą tajemnicę. Stąd nasza godność i potrzeba wzajemnego szacunku.
Mówił o tym św. Jan Paweł II, 2 czerwca 1979 roku, na ówczesnym Placu Zwycięstwa (dziś Pl. Marszałka Piłsudskiego) w Warszawie:
Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa.
Pierwszym Xrodzajem duchowego „zapachu”
jaki dajemy światu jest „ZAPACH BOGA”.
Właśnie taki tytuł nosi książka będąca zbiorem publicznych wypowiedzi kard. Konrada Krajewskiego, jałmużnika papieskiego. Jej treść to fragmenty jego kazań, przemówień i nielicznych wywiadów.
Dzisiejszemu światu nic nie jest tak potrzebne jak świadectwo człowieka wierzącego. Człowieka, który swoim życiem staje się dowodem na istnienie Boga. To ja mam być dowodem na istnienie Boga
– wyznaje wprost kard. Krajewski, niejako samemu sobie rzucając wyzwanie do dawania czytelnego świadectwa o Bogu, Któremu uwierzył i w Którego wierzy.
Wiarygodnego świadka Chrystusa można rozpoznać więc po takim myśleniu, działaniu i decyzjach, które „pachną Bogiem”, które nie tylko DOBRZE „SMAKUJĄ”, czyli cieszą serce ale które DOBREM „SMAKUJĄ”, czyli pociągają ku Bogu, który sam jeden jest zawsze dobry.
„ZAPACH” DRUGI.
Drugi rodzaj „zapachu” i „smaku” w świecie duchowym dotyczy relacji człowieka z drugim człowiekiem. Zwłaszcza dziś, naglącą potrzebą jest byśmy mogli się odnaleźć najpierw jako rodzina Kościoła, który daje zadomowienie i uczy jak być domem dla innych. Jako Kościół mamy być zaczynem niezakłamanego braterstwa między dziećmi jednego Boga. Papież Franciszek poświęcił temu tematowi swoją ostatnią encyklikę o braterstwie i przyjaźni społecznej „Fratelli tutti”; znajdziesz ją także na naszej stronie TUTAJ:
Jako wierzący uważamy, że bez otwarcia się na Ojca wszystkich ludzi, nie może być solidnych i stabilnych motywów apelu o braterstwo. Jesteśmy przekonani, że „jedynie z tą świadomością dzieci, które nie są sierotami, możemy żyć ze sobą w pokoju”. Ponieważ „rozum sam z siebie potrafi pojąć równość między ludźmi i ustanowić obywatelskie współżycie między nimi, ale nie jest zdolny ustanowić braterstwa (Fratelli tutti, nr 272).
Dlatego już św. Jan Paweł II, na progu nowego tysiąclecia, właśnie tak odczytał zadanie każdego wierzącego w Kościele i misję Kościoła w świecie:
Czynić Kościół domem i szkołą komunii: oto wielkie wyzwanie, jakie czeka nas w rozpoczynającym się tysiącleciu, jeśli chcemy pozostać wierni Bożemu zamysłowi, a jednocześnie odpowiedzieć na najgłębsze oczekiwania świata (List apostolski „Novo millennio ineunte”, nr 43).
Czy pamiętasz o co Pan Jezus modlił się w czasie Ostatniej Wieczerzy? Otóż to, co było i nadal pozostaje szczególnie bliskie Jego Sercu to: JEDNOŚĆ uczniów Chrystusa będących Jego Kościołem;
Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie (to o nas, współczesnych chrześcijanach); aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (zob. J 17, 20-21).
Kluczem do pełnej jedności
oraz jej ojczystym językiem
jest wzajemna miłość uczniów Jezusa;
Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13, 34-35).
A czym „pachnie” taka miłość? Czego uczy nas Jezus w najlepszej szkole miłości? Przypominają nam o tym słowa „Modlitwy o ducha miłości”, przypisywanej św. Franciszkowi z Asyżu (!) Niewątpliwie każdy jej werset „pachnie” z daleka miłością Biedaczyny do ewangelii Chrystusa:
Uczyń mnie, Panie, narzędziem Twego pokoju,
abym miłował, gdzie panuje nienawiść,
abym przebaczył, gdzie jest obraza,
abym łączył, gdzie jest kłótnia i zwada,
abym niósł wiarę, gdzie jest zwątpienie,
abym wzbudzał nadzieję, gdzie dręczy rozpacz,
abym rozpalił światło, gdzie panuje mrok,
abym niósł radość, gdzie nęka troska.
Spraw, abym nie szukał pocieszenia,
lecz innych pocieszał,
abym nie tylko pragnął zrozumienia,
ale żebym innych zrozumiał,
abym nie szukał miłości własnej,
ale miłował drugich.
Albowiem kto daje, ten otrzymuje,
kto nie szuka swego, ten odnajduje ,
kto przebacza, temu zostanie przebaczone,
bo umierając, rodzimy się do życia wiecznego.
Jedną z szeroko komentowanych wypowiedzi papieża Franciszka są słowa skierowane 19 października 2013 roku, do biskupów wyświęconych w ciągu minionego roku. Papież powiedział wtedy:
W homilii tegorocznej Mszy św. Krzyżma powiedziałem, że pasterze mają «PACHNIEĆ OWCAMI». Bądźcie pasterzami przesiąkniętymi zapachem owiec, bądźcie obecni pośród waszego ludu jak Jezus Dobry Pasterz. Wasza obecność nie jest drugorzędna, jest nieodzowna. Obecność! O to proszą sami ludzie, którzy pragną widzieć, że ich biskup idzie z nimi, że jest im bliski. Potrzebują tego, aby żyć, aby oddychać! Nie zamykajcie się! Wchodźcie pośród waszych wiernych, docierajcie także na peryferie waszych diecezji i do wszystkich «peryferii egzystencjalnych», tam, gdzie jest cierpienie, samotność, ludzka degradacja.
Bardzo wymagający jest ten „zapach” dla każdego z pasterzy; dla Ojca Świętego, dla biskupów i kapłanów… Ale czy tylko dla pasterzy?...
ZAPACH TRZECI.
„Zapach indywidualnego wyboru”…
Wolność jednostki, wolność wyboru jest wielkim darem i wielkim zadaniem, które wymaga wielkiej odpowiedzialności.
Ostatnim wydarzeniem podróży apostolskiej św. Jana Pawła II do Niemiec w roku 1996, była uroczystość pożegnalna pod Bramą Brandenburską. Papież przeszedł przez nią w towarzystwie ówczesnego kanclerza Republiki, Helmuta Kohla i burmistrza Berlina, Eberharda Diepgena. Tym symbolicznym gestem Ojciec Święty podkreślił odzyskaną jedność podzielonego niegdyś przez nazizm i komunizm miasta. Wypowiedział wtedy bardzo ważne słowa, z których możemy czerpać i dziś całym sercem. Stąd warto sięgnąć po dłuższy cytat z tego historycznego przemówienia. Ojciec Święty mówił:
Brama Brandenburska była okupowana przez dwie dyktatury. Władcom narodowosocjalistycznym służyła jako imponujące tło dla paradnych marszów z pochodniami; tyrani komunistyczni tę bramę w środku miasta zamurowali. Ze strachu przed wolnością ideologowie zamienili bramę w Mur. Właśnie w tym miejscu Berlina, które w nienaturalnie podzielonej Europie stało się jednocześnie punktem stycznym między Wschodem a Zachodem, ujawniło się wobec całego świata ponure oblicze komunizmu, dla którego podejrzane były ludzkie pragnienia wolności i pokoju. Przede wszystkim jednak komunizm bał się wolności ducha. Także ją pragnęli zamurować brunatni i czerwoni dyktatorzy (…)
Czuję się zobowiązany, by w tym tak historycznym miejscu skierować gorący apel o wolność (…)
Człowiek jest powołany do wolności. Wolność nie oznacza prawa do samowoli. Wolność nie daje nieograniczonych przywilejów. Kto tak ją pojmuje, naraża wolność na śmiertelny cios. Człowiek wolny jest przede wszystkim zobowiązany do prawdy. Inaczej jego wolność nie będzie trwalsza niż piękny sen, który kończy się wraz z przebudzeniem. Człowiek nie zawdzięcza wszystkiego samemu sobie, lecz jest stworzeniem Bożym; nie jest panem swego życia ani też życia innych; jeśli pragnie być człowiekiem w prawdzie, musi słuchać i być posłusznym. Jego wolne siły twórcze rozwiną się w pełni tylko wówczas, gdy będzie je opierał na prawdzie, która jest dana każdemu człowiekowi jako niewzruszony fundament. Tylko wtedy będzie mógł się w pełni zrealizować, a nawet przerosnąć samego siebie. Nie ma wolności bez prawdy. (…)
Wolność jest niezwykle cenną wartością, za którą trzeba zapłacić wysoką cenę. Wymaga wielkoduszności i gotowości do ofiar; wymaga czujności i odwagi wobec zagrażających jej sił wewnętrznych i zewnętrznych. (…) Nikt nie może się uchylać od osobistej odpowiedzialności za wolność. Nie ma wolności bez ofiar. (…)
Jeśli ktoś doświadczył miłości, doświadczył również wolności. Człowiek w miłości przekracza siebie samego, wyzwala się, ponieważ zależy mu na innym człowieku, ponieważ pragnie, by życie drugiego człowieka było udane. Padają wówczas bariery egoizmu i człowiek odnajduje radość wspólnego działania dla wyższych celów. Szanujcie godność człowieka od pierwszych chwil jego ziemskiej egzystencji aż do ostatniego tchnienia! Niezmiennie pamiętajcie o słowach, które w waszej konstytucji poprzedzają wszelkie inne postanowienia: godność człowieka jest nienaruszalna! Wyzwólcie się, by żyć odpowiedzialnie w wolności! Otwórzcie bramy Bogu! (23 czerwca 1996 r.).
Na koniec tej refleksji o „smaku” i „zapachu” ludzi Boga, nie bójmy się postawić samemu sobie kilku ważnych pytań:
- Jaką jestem solą? Świeżą i wyrazistą w smaku czy zwietrzałą i obojętną na wszystko? Czy jest mi wszystko jedno kto, co i jak mówi, działa i traktuje naszych bliźnich; zaczynając od najsłabszych i najbardziej bezradnych życiowo?
- Czy moje słowa, decyzje i czyny „pachną Bogiem”, czyli: wyrozumiałością wobec cudzych słabości, miłosiernym przebaczeniem doznanych krzywd, stanowczością wobec zła nazwanego po imieniu przez Boga i Kościół, stosowaniu Bożych a nie ze świata wziętych sposobów na szczęście?
- Ile jest we mnie Bożego światła? Ile tam słowa Bożego czytanego, rozważanego i przemodlonego? Czy troszczę się o wysoki poziom łaski uświęcającej otrzymanej w sakramentach, zwłaszcza Pokuty i Eucharystii? Czy mimo ograniczeń i przeszkód zabiegam o to nie mniej niż o chleb powszedni, niż o lekarstwa czy pieniądze potrzebne do funkcjonowania w świecie?
- Czy zadbane są moje przyjaźnie, znajomości, relacje z innymi; od najbliższych począwszy? Czy są „aktualizowane” częściej niż osobisty komputer lub telefon komórkowy; przez życzliwe wysłuchanie drugiego, dobrą rozmowę i drobne gesty – przez tych „wiele rzeczy małych naraz” - z których zbudowana jest każda autentyczna miłość, przyjaźń, więź rodzinna i sąsiedzka?
Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic...
(Cyprian Kamil Norwid, 1821-1883, z wiersza: „Do Bronisława Z.”)
Aby dobrze zrozumieć i przeżyć chwilę obecną („TERAZ” to jej imię!), pamiętajmy o braterskim pouczeniu św. Pawła, „pachnącego Chrystusem” od nawrócenia na drodze do Damaszku (zob. (Dz 9, 1n; Ga 1, 15-16) aż do ścięcia mieczem (również przy drodze; tym razem do portu w Ostii), w czasie prześladowania za cesarza Nerona1:
…Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą. Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie (zob. Flp 2, 3-15).
_______________
1 Św. Paweł, posiadający obywatelstwo rzymskie miał przywilej bardziej honorowej – w oczach starożytnych – śmierci niż większość represjonowanych chrześcijan. Zgodnie z prawem rzymskim, obywatela należało ściąć mieczem poza miastem. Wyrok więc wykonano przy drodze prowadzącej do portu w Ostii, w miejscu zwanym Aquae salviae — Uzdrawiające wody (dziś: Tre Fontane – Trzy fontanny). Jego ciało pochowano poza murami Rzymu przy Via Ostiensis - Drodze Ostyjskiej, na którą wychodzi się z miasta przez bramę, zwaną dziś Porta San Paulo (Brama św. Pawła), obok starożytnej piramidy grobowca Caiusa Cestiusza (pretora, trybuna ludowego i członka kolegium epulonów, czyli kapłańskiego kolegium w starożytnym Rzymie odpowiedzialnego za urządzanie biesiad kultowych).
„...Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie” (zob. Flp 2, 3-15).
___________________________
Zdjęcia pochodzą m. in. ze stron: