BYĆ OJCEM JAK ŚW. JÓZEF
ROZWAŻANIE VII
O DUCHOWYM OJCOSTWIE
OJCIEC Z TWÓRCZĄ ODWAGĄ
Jak ze św. Józefem dojrzewać do duchowego ojcostwa?
Wielki Post dobiega końca. Czas więc na ostatnią refleksję o duchowym ojcostwie. Wczytując się w adhortację apostolską Ojca Świętego Franciszka "Patris corde", odkrywamy w św. Józefie "Ojca z twórczą odwagą." Czy chodzi tu o każdą kreatywność, będącą wyrazem ludzkiego geniuszu? „Bóg działa ufając w twórczą odwagę tego człowieka” - słowa papieża odnoszą się nie tylko do św. Józefa.
W tym tygodniu
_____________
W rzeczywistości osiąga się dojrzałość uczuciową, gdy serce lgnie do Boga. Chrystus potrzebuje kapłanów, którzy będą dojrzali, męscy, zdolni do praktykowania duchowego ojcostwa (Benedykt XVI, Warszawa, 25.05.2006 r.)
przemówienia Benedykta XVI
podczas spotkania z duchowieństwem
w Warszawie, 26 maja 2006 r.
znajdziesz
____________________
____________
____
ROZWAŻANIE VII
Ojciec z twórczą odwagą
(na pierwsze dni Wielkiego Tygodnia – do Triduum Paschalnego wyłącznie)
Jeśli pierwszym etapem prawdziwego wewnętrznego uzdrowienia jest przyjęcie własnej historii, to znaczy uczynienie w sobie miejsca także na to, czego nie wybraliśmy w naszym życiu, musimy dodać jeszcze jedną ważną cechę: TWÓRCZĄ ODWAGĘ. Ujawnia się ona szczególnie wtedy, gdy napotykamy na trudności. W obliczu trudności można bowiem zatrzymać się i zejść z pola walki, lub jakoś coś wymyślić. Czasami to właśnie trudności wydobywają z każdego z nas możliwości, o posiadaniu których nawet nie mieliśmy pojęcia.
(…) Józef jest człowiekiem, przez którego Bóg troszczy się o początki historii odkupienia. Jest on prawdziwym „cudem”, dzięki któremu Bóg ocala Dziecię i Jego Matkę (Patris corde, 5).
Józef musi wykazać się pomysłowością i męstwem w wielu sprawach.
Nie jest lekarzem ani pielęgniarzem a staje wobec konieczności przystosowania stajni do przyjęcia porodu i przywitania na świecie nowego Człowieka.
Nie jest żołnierzem jednostki logistycznej a błyskawicznie musi zorganizować bezpieczną ewakuację swojej rodziny wobec zagrożenia ze strony Heroda i jego morderców.
W obcym kraju musi znaleźć mieszkanie i pracę, by utrzymać rodzinę, nie wiedząc nawet jak długo będzie trwać przymusowa emigracja.
Wracając do ojczyzny, musi podjąć odpowiedzialną decyzję co do miejsca osiedlenia się na stałe.
A gdy dwunastoletni Syn nagle zaginął w czasie pielgrzymki, jest przy swej Małżonce, Maryi, by ogarnąć Jej matczyne obawy i niepokój, samemu przeżywając własny, ojcowski lęk.
Ewangeliści dyskretnie nie opisują wszystkich sytuacji, jakie wydarzyły się w życiu Świętej Rodziny, a które wymagały od Józefa twórczej odwagi.
„Bóg działa ufając w twórczą odwagę tego człowieka”;
słowa papieża Franciszka odnoszą się nie tylko do św. Józefa. Taki bowiem jest sposób postępowania Boga wobec każdego z nas. Otrzymaliśmy rozum i wolną wolę. Dzięki tym Bożym sprawnościom możemy rozwiązać większość problemów codzienności.
Bóg ufa człowiekowi.
Pewność tej ufności
była dla św. Józefa,
dla jego męskości i ojcostwa wielkim oparciem.
Nasze rozczarowania samym sobą i innymi ludźmi wpędzają nas w „programową” nieufność i natrętną podejrzliwość. Nie daj, Boże, aby taka postawa stała się udziałem ojca duchowego-duszpasterza! Wtedy, jak trucizna, będzie się przesączać w dusze wiernych i każdego człowieka, do którego Bóg posyła swych kapłanów. A świat i jego apostołowie-niewolnicy robią wszystko, co w ich mocy aby podejrzliwością, nieufnością zrodzoną z lęku i zakłamania „zarażać” potencjalnych klientów swego toksycznego „towaru”. Oferta tego "rynku" jest bardzo bogata; poglądy (często nie nowe ale nowocześnie "opakowane"), ideologie, nowoczesne przesądy i postęp rozumiany jako coraz większe przyspieszenie przy nieczynnych hamulcach… A jednak, mimo wszystko, to jedynie
Bóg zawsze znajduje sposób, by zrealizować swój plan zbawienia. Także nasze życie czasem zdaje się być zdane na łaskę silnych, ale Ewangelia mówi nam, że Bóg zawsze potrafi ocalić to, co się liczy, pod warunkiem, że użyjemy tej samej twórczej odwagi, co cieśla z Nazaretu, który potrafi przekształcić problem w szansę, pokładając zawsze ufność w Opatrzności.
Jeśli czasami Bóg zdaje się nam nie pomagać, nie oznacza to, że nas opuścił, ale że pokłada w nas ufność i w tym, co możemy zaplanować, wymyślić, znaleźć (Patris corde, 5).
Na potwierdzenie tych słów, papież Franciszek przywołuje ewangeliczne zdarzenie uzdrowienia paralityka, którego przynieśli do Jezusa odważnie twórczy przyjaciele chorego (por. Łk 5, 17-26). Ta scena bardzo dużo mówi nam o Kościele: po co jest, dla kogo jest?
Wierzymy nie tylko dla siebie
ale misją wierzących
jest przynoszenie „sparaliżowanych”
przed oblicze Pana Jezusa.
Duszpasterze czynią to jako szafarze sakramentów i heroldowie Słowa Bożego. Wierni świeccy zaś szczególnie w tych miejscach, które są „naturalnym środowiskiem” ich życia. Jest to ważne zwłaszcza w wielu obszarach codzienności, które są niedostępne dla duchownych. Szczególną przestrzenią misji Chrystusa i Kościoła jest małżeństwo i rodzina. Również życie społeczne, kultura, nauka, polityka, sfery biznesu i wiele inncyh dziedzin życia to wielkie pole ewangelizacji i misji. Nie brakuje tam bowiem ludzi sparaliżowanych lękiem wskutek tzw. poprawności politycznej („wszyscy tak robią,… takie czasy…”) oraz sparaliżowanych duchowo skutkami własnych grzechów.
Zatem święty Józef nie może nie być Opiekunem Kościoła, ponieważ Kościół jest kontynuacją Ciała Chrystusa w dziejach, a jednocześnie w macierzyństwie Kościoła zacienione jest macierzyństwo Maryi (zob. Katechizm Kościoła Katolickiego, 963-970). Józef, chroniąc Kościół, nieprzerwanie chroni Dziecię i Jego Matkę, a także my, kochając Kościół, wciąż kochamy Dziecię i Jego Matkę (Patris corde, 5).
Szczególnym wyrazem twórczej odwagi w naszych czasach jest właśnie miłość Kościoła. Trudna to miłość (zresztą: czy ktoś zna autentyczną miłość, która byłaby łatwa?) ale jak bardzo dziś potrzebna.
Św. Jan Paweł II na Jasnej Górze w Częstochowie, 4 czerwca1997 roku, mówił nam o tej wymagającej miłości:
(…) Trzeba, abyśmy byli wiernymi dziećmi Kościoła, który tworzymy. Jeśli naszą wiarą i życiem mówimy «tak» Chrystusowi, to trzeba również powiedzieć «tak» Kościołowi. (…)
«Nie» powiedziane Kościołowi byłoby równocześnie «nie» powiedzianym Chrystusowi.
Pragnę w tym miejscu zacytować słowa papieża Pawła VI, (…): «Miłujcie Kościół! Nadeszła godzina, aby miłować Kościół sercem gorącym i nowym. (...) Wady i słabości ludzi Kościoła powinny przyczyniać się do wzrostu miłości w sercu tego, kto chce być żywym, zdrowym i cierpliwym członkiem Kościoła. Tak postępują dobrzy synowie, tak czynią święci. (...) Miłować Kościół — to znaczy cenić go sobie, być szczęśliwym, że się do niego należy, być mu ODWAŻNIE WIERNYM, słuchać go, ofiarnie mu służyć i z radością wspomagać go w trudnej misji, jaką wypełnia».
„Odważna wierność” jest niezwykle twórcza w każdej miłości; w małżeństwie, w rodzinie, w przyjaźni, w Kościele… Właśnie tu ujawnia się cała prawda o dojrzałej męskości, która jest zdolna do duchowego ojcostwa.
Benedykt XVI przypomniał o tym kapłanom, w Warszawie, w czasie swej pielgrzymki do Polski:
Chrystus potrzebuje kapłanów, którzy będą dojrzali, męscy, zdolni do praktykowania duchowego ojcostwa (Archikatedra warszawska, 25 maja 2006 r.)
Te słowa były mottem każdego z naszych wielkopostnych rozważań o ojcostwie u boku św. Józefa.
Jakże wielkiej "wyobraźni miłosierdzia" potrzeba ojcom duchowym z twórczą odwagą, by odpowiedzieć na Jezusowe wezwanie: "Wy dajcie im jeść" (por. Mt 14, 15; 25, 31-46; Mk 6, 37; Łk 9, 13; 12, 22);
…każdy potrzebujący, każdy ubogi, każdy cierpiący, każdy umierający, każdy obcy, każdy więzień, każdy chory to „Dziecię”, którego Józef nadal strzeże. (…) I właśnie dlatego Kościół nie może nie kochać przede wszystkim ostatnich, ponieważ Jezus umiłował ich szczególnie, sam utożsamił się z nimi. Od Józefa musimy nauczyć się tej samej troski i odpowiedzialności: kochać Dziecię i Jego Matkę; kochać sakramenty i miłosierdzie; kochać Kościół i ubogich. Każde z nich jest zawsze Dziecięciem i Jego Matką (Patris corde, 5).
Ojciec Święty Franciszek, w homilii wygłoszonej w rzymskiej bazylice Świętych Tryfona i Augustyna na Polu Marsowym, 28 sierpnia 2013 roku, dotknął bardzo ważnego wymiaru „twórczej odwagi”. Streścił ją w jednym słowie: „NIEPOKÓJ.” Inspiracją był mu św. Augustyn w najbardziej znanym zdaniu wyjętym z „Wyznań” biskupa Hippony:
«Stworzyłeś nas (...)
jako skierowanych ku Tobie.
I niespokojne jest serce nasze,
dopóki w Tobie nie spocznie» (Wyznania I, 1, tłum. Zygmunt Kubiak).
Franciszek zbudował wokół tego jednego słowa swą homilię, wygłoszoną 28 sierpnia 2013 roku, w czasie Mszy św. na rozpoczęcie kapituły generalnej augustianów. Oto obszerne fragmenty papieskiej medytacji:
(…) «Niepokój». To słowo uderza mnie i pobudza do refleksji. Chciałbym rozpocząć od pytania: jaki podstawowy niepokój odczuwa Augustyn w swoim życiu? Czy może powinienem raczej powiedzieć: do wzbudzania i podtrzymywania jakich niepokojów w naszym życiu zachęca nas ten wielki człowiek i święty? Przedstawię trzy z nich: niepokój pobudzający do poszukiwań duchowych, niepokój, by spotkać się z Bogiem, niepokój miłości.
Pierwszy: niepokój pobudzający do poszukiwań duchowych. (…) Augustyn jest człowiekiem, «któremu się powiodło», ma wszystko, ale jego serce wciąż niespokojnie poszukuje głębokiego sensu życia; (…) Czy w twoim sercu pozostał niepokój pobudzający do poszukiwań duchowych, czy też uciszyłeś go rzeczami, które powodują jego zanikanie? Bóg czeka na ciebie, szuka cię: co odpowiadasz? (…)
W przypadku Augustyna ten właśnie niepokój serca prowadzi do osobistego spotkania z Chrystusem, prowadzi go do zrozumienia, że Bóg, którego szukał daleko od siebie, jest Bogiem bliskim każdej istocie ludzkiej, Bogiem bliskim naszemu sercu, bardziej wewnątrz nas, niż to, co w nas najbardziej osobiste (por. tamże III, 6).
(…) Niespokojne poszukiwanie prawdy, poszukiwanie Boga, staje się niespokojnym poznawaniem Go coraz bardziej i wychodzeniem poza samego siebie, by za jego pośrednictwem poznawali Go inni.
(…) Możemy zadać sobie pytanie. Czy niepokoję się o to, by głosić Boga, by umożliwiać Jego poznawanie? (…) Czy «rozgościłem się», że tak powiem, w moim życiu chrześcijańskim, w moim życiu kapłańskim, również w moim życiu wspólnotowym, czy też zachowałem siłę niepokoju o Boga, o Jego Słowo, które nakazuje mi, bym «wychodził na zewnątrz», do innych?
I dochodzimy do ostatniego niepokoju, niepokoju miłości. Tu nie mogę nie popatrzeć na mamę: na tę Monikę! Ileż łez wylała ta święta kobieta, aby syn się nawrócił! I ileż mam również dziś wylewa łzy, aby ich dzieci wróciły do Chrystusa! Nie traćcie nadziei na łaskę Boga! (...)
(…) A Augustyn jest dziedzicem Moniki, od niej otrzymuje ziarno niepokoju. Oto więc niepokój miłości: zabieganie zawsze, nieustannie, o dobro drugiego, ukochanej osoby, tak bardzo, że prowadzi to do łez. (...) Jak jest u nas z niepokojem miłości? Wierzymy w miłość do Boga i do innych? (...) Nie w sposób abstrakcyjny, nie tylko słowami — ale do konkretnego brata, którego spotykamy, do brata, który jest obok nas! Czy budzą w nas niepokój jego potrzeby, czy pozostajemy zamknięci w sobie, w naszych wspólnotach, które często są dla nas «wspólnotami-wygodami»? (…) Niepokój miłości popycha nieustannie do wychodzenia naprzeciw drugiemu bez czekania, że drugi ujawni swoją potrzebę. Niepokój miłości obdarza nas duszpasterską płodnością i musimy zadać sobie pytanie, każdy z nas: jak jest z moją duchową płodnością, z moją duszpasterską płodnością? (…)
Pełny tekst homilii Ojca Świętego Franciszka,
z bazyliki Świętych Tryfona i Augustyna na Polu Marsowym,
Rzym, 28 sierpnia 2013 r. [TUTAJ]
Cykl naszych rozważań o duchowym ojcostwie rozpoczęliśmy poezją Romana Brandstaettera (zob. zakończenie pierwszego rozważania TUTAJ). Niech więc i na koniec wybrzmi liryka tego wybitnego poety, pisarza i dramaturga. Oto zakończenie jego wiersza zatytułowanego: „Niepokój Józefa”:
...Ucisz swoje serce, Józefie. Nie bój się.
Wróć do domu, ułóż się do snu
I cierpliwie czekaj na przyjście anioła,
Który powie ci prawdę
O owocach.
Ale pamiętaj:
Chociaż ją zrozumiesz,
Wciąż będziesz niespokojny,
Jak każdy człowiek, który jest sąsiadem Boga
(Pieśni. Pieśń o moim Chrystusie. Hymny maryjne, Warszawa 1963, s. 26 n.)
MODLITWA
Święty Józefie, Ojcze z twórczą odwagą, uproś wszystkim sąsiadom Boga, zwłaszcza Chrystusowym kapłanom Kościoła, łaskę mężnej wyobraźni.
Pomóż im osiągnąć pełną dojrzałość uczuciową. Niech ojcowskim sercem, które przylgnęło do Miłości, kochają Boga w ludziach, którym służą. Każdego człowieka - najpierw tego, co sam jest bezsilny wobec siebie i drugich - niech niosą na swych silnych ramionach, jak Dobry Pasterz, pokaleczoną owcę.
W Swoim ojcowskim niepokoju nie pozwól nam zasypiać w miękkiej pościeli sukcesów i pochlebstw; bez przyjęcia odrzuconych, bez rozgrzeszenia skruszonych, bez nakarmienia głodnych i opatrzenia ran skrzywdzonym.
Święty Józefie, Nazaretański Opiekunie Zbawiciela, bądź wiernym przyjacielem naszych powrotów do Domu - do Ojca. Nigdy bez młodszych braci i sióstr. Nigdy w pojedynkę. Zawsze w Kościele i z Kościołem, który jest Świętą Rodziną Boga i człowieka. Bądź z nami teraz i na zawsze. Amen.
___________*____________
Piosenka: "Ite ad Joseph. GPS ze Świętym Józefem",
wykonanie: Zespół Lumen.
_____________*_____________
___________________
Zdjęcie w tytule:
Portret Romana Brandstaettera z 1947 r. (fot. Benedykt Jerzy Dorys):